Błąkałem się po jakimś lesie, który nie wyglądał na zbyt przyjazny. Ogromne, wąskie i bardzo wysokie pnie wystrzeliwały z suchej ziemi w bardzo małych odstępach, by na czubku wypuścić dach utworzony z gałęzi i pożółkłych liści. Były one tak blisko siebie, że tworzyły kopułę, która przepuszczała tak niewielką ilość światła, że pomimo południa panował półmrok. Stąpałem powoli uważnie nasłuchując. Z uwagi na podłoże wyścielane zeschniętymi liśćmi i kruchymi patykami łatwo mogłem usłyszeć każdą zbliżającą się do mnie istotę. Niestety działało to w dwie strony. Poruszałem się więc, co chwila przystając i rozglądając się. Miałem wielką nadzieję, że uda mi się zauważyć jakąś zwierzynę, którą będę w stanie upolować. W końcu nie jadłem nic od kilku dni. Może powinienem nieco przywyknąć do głodu, ale cały czas nie uznawałem ssania w żołądku za coś przyjemnego.
Nagle usłyszałem delikatny szmer. Automatycznie obróciłem głowę w kierunku, z którego dochodził. Puściłem się pędem w tamtą stronę licząc na jakikolwiek posiłek. Biegłem kilka minut – do momentu w którym znalazłem się na skraju lasu. Było tam o wiele jaśniej – drzewa ustępowały miejsca wysokim, pożółkłym trawom i ściętym pniom. Zacząłem przedzierać się przez gąszcz murawy, by po kilkudziesięciu krokach zauważyć wilczą sylwetkę. Znajdowała się ona jakieś sto metrów ode mnie, w miejscu, w którym trawnik był o wiele niższy i pokryty jakimś pyłem. Chciałem się cofnąć, wyczuwając, że samotny, większy ode mnie wilk nie może wróżyć niczego dobrego. Robiąc pierwszy krok do tyłu nastąpiłem na spory konar, który pod naciskiem mojej łapy złamał się. Zwierzę obróciło głowę w moją stronę. Teraz nie było nawet szans, by mnie nie zauważyło. Już po sekundzie zaczęło ono biec w moją stronę. Również zacząłem biec, jednak w zupełnie innym kierunku – na koniec wysokich traw. Mimo, że byłem wolniejszy, udało mi się wydostać z traw chwilę po tym, jak wilk w nie wbiegł. Miałem ochotę uciec, jednak to, co zobaczyłem sprawiło, że nie mogłem się ruszyć.
Ziemia posypana popiołem i osiem wilczych ciał, z których niedawno uszło życie. Wszędzie dookoła mnóstwo krwi. Podkuliłem tylko ogon, gdy usłyszałem, że zwierzę, przed którym przed chwilą uciekłem się do mnie zbliża. Warknęło i przyjęło pozycję gotową do ataku. Obróciłem się, drżąc. Biały pysk, czarna sierść, dwukolorowe oczy i okropna blizna na jednym z nich. Stworzenie szczerzyło do mnie swoje jasne, ostre kły. Otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć, po czym przypomniałem sobie, że nie mogę. Utraciłem mowę tak niedawno, że jeszcze nie dałem rady się do tego przyzwyczaić. Skupiłem się i użyłem mojej mocy, nie chcąc skończyć tak, jak te ciała.
- Co tu się stało? - Zadałem pytanie za pomocą telepatii.
Cały czas drżałem, zastanawiając się tylko, jak silny musiał być ten wilk, że udało się powalić ośmiu przeciwników i nie zginąć. Powoli zacząłem się wycofywać, mając nadzieję, że tym razem żaden patyk mi w tym nie przeszkodzi. Istotnie – nie była to gałąź a kamień, przez którego boleśnie przywróciłem się na grzbiet. Spanikowany spojrzałem na w błękitno-brązowe ślepia wilka.
<Another?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz