Zaprowadziłam ją nad sokole klify niedaleko od terenów watahy. Widok był tu niesamowity. Oczywiście w mojej tajnej kryjówce był lepszy, ale tu też było nieźle. Rozejrzałam się. Popatrzyłam na Shine która znów miała problem z podejściem do krawędzi. Chyba nie spodobało jej się, że po raz kolejny zaprowadziłam ją nad jakiś klif.
-Tym razem cię nie zrzucę, chodź- zaśmiałam się. Wadera podeszła z lekką niepewnością. Położyła się przy krawędzi i rozejrzała. Chyba jej też się spodobało. Usiadłam obok niej. Nastała cisza która trwała dobre kilka minut, aż w końcu postanowiłam zacząć rozmowę.
-No, to chyba pokazałam ci wszystko. Podoba ci się?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Odezwałam się więc znowu nie patrząc na Shine tylko gdzieś przed siebie.
-Niezły widok co? Szerokie i głębokie morze, a woda taka przejrzysta...
Spojrzałam na Shine która wciąż milczała. Gdy ja byłam zajęta gadaniem do siebie ona wstała i stała teraz na krawędzi klifu wgapiona w horyzont. Wiatr smagał jej futro, a ja przekrzywiłam lekko głowę. Szturchnęłam ją lekko, tak by jej nie przestraszyć ani tym bardziej nie przewrócić.
-Ej Shine, zasnęłaś czy co?
<Shine? Marzycielko jedna xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz