Po raz pierwszy (jak mi się wydawało) od paru miesięcy otworzyłam oczy. Uniosłam łeb do góry i rozejrzałam się. Tak to był las...Stuprocentowy las... Zastanawiałam się chwile jak się tu w ogóle znalazłam. Ale po chwili dałam sobie spokój...
"Dzień wczorajszy upłynął dzień jutrzejszy jeszcze nie nadszedł więc żyj chwilą i nie zastanawiaj się co się stało lub co się stanie..."-pomyślałam. Nie lubię patrzeć w przeszłość i nie będę tego robić... Wstałam i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Nie przejmowałam się niczym. W sumie miałam wszystko tam gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę... Szłam i szłam wiele kilometrów. O dziwo nie czułam zmęczenia ani nic w tym stylu. Czułam bardziej ciekawość... W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Zlokalizowałam tego kogoś za pomocą węchu oraz słuchu po czym rzuciłam się na niego. Pod moimi łapami znajdował się jakiś wilk. Uśmiechnęłam się przyjaźnie i zeszłam z niego. Wilk tym razem skoczył na mnie i przygniótł mnie do ziemi... Lecz nawet w takiej sytuacji nie czułam się źle. Lubie leżeć na ziemi...
<Ktoś??>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz